Prawda czasu i prawda ekranu. Jak szef prokuratury IPN pozorował przyśpieszenie ścigania sędziów i prokuratorów stanu wojennego


Władysław Frasyniuk podczas swego procesu przed Sądem Wojewódzkim we Wrocławiu w listopadzie 1982 r. Obok jego obrońcy - z lewej Henryk Rossa, z prawej - Stanisław Afenda. Autor zdjęcia nieznany

Władysław Frasyniuk podczas swego procesu przed Sądem Wojewódzkim we Wrocławiu w listopadzie 1982 r. Obok jego obrońcy – z lewej Henryk Rossa, z prawej – Stanisław Afenda. Autor: Krzysztof Dębek, „Gazeta Robotnicza”

Prawda czasu i prawda ekranu. Jak szef prokuratury IPN pozorował przyśpieszenie ścigania sędziów i prokuratorów stanu wojennego

Zaniechanie po 1989 r. przeprowadzenia rzetelnego procesu rozliczenia łamania praworządności w okresie kilkudziesięciu lat rządów komunistów w Polsce wywołało u wielu obywateli RP nie tylko poczucie dojmującego deficytu symbolicznej klamry zamykającej przeszłość totalitarną, ale także niedosyt jasnych i jednoznacznych sygnałów rozpoczęcia budowy nowego ładu społeczno-politycznego opartego na wierze w sprawiedliwość i równość obywateli wobec prawa. Szczególnie bolesna dla ofiar zbrodni komunistycznych i ich bliskich okazała się chroniona immunitetem bezkarność prokuratorów i sędziów odpowiedzialnych za stosowanie represji wobec opozycji demokratycznej w latach 80.
Oczekiwania związane z nowym prezesem
Nadzieję na zmianę tego stanu rzeczy mogła budzić wieść, że pociągnięcie tej grupy funkcjonariuszy aparatu władzy komunistycznej do odpowiedzialności karnej stało się jednym z filarów programu ogłoszonego przez nowego prezesa IPN Karola Nawrockiego, gdy latem ub.r. obejmował on swój urząd postulując konieczność przywrócenia sprawiedliwości transformacyjnej symbolizującej rozliczenie totalitarnej przeszłości przez demokratyczne państwo prawa.
Realizacja tego celu oznacza konieczność ścisłej współpracy pomiędzy prezesem IPN i dyrektorem Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (GKŚZpNP), który jako zwierzchnik prokuratorów IPN formalnie podlega prokuratorowi generalnemu będąc jednym z jego zastępców. Wcześniej stosunki i współdziałanie pomiędzy poprzednimi prezesami IPN i dyrektorami GKŚZpNP układały się różnie.
Tym razem jednak informacje przekazywane oficjalnie opinii publicznej nie pozostawiały cienia wątpliwości, że współpraca pomiędzy prezesem Karolem Nawrockim i obecnym dyrektorem GKŚZpNP prokuratorem Andrzejem Pozorskim układa się wręcz wzorcowo. Jej pierwszym krokiem świadczącym o nadaniu nowej dynamiki procesowi ścigania prokuratorów i sędziów łamiących prawo w okresie komunizmu miało być – jak wynika z wypowiedzi prezesa IPN dla Polskiego Radia – skierowanie do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wniosków o uchylenie immunitetów tym osobom. „Umówiliśmy się z panem prokuratorem Pozorskim, że te pierwsze wnioski o uchylenie immunitetu skierowane zostaną w ciągu najbliższych sześciu miesięcy (…). Ja będę na bieżąco badał postęp tych prac i liczę, że szybko uda się postawić w stan oskarżenia osoby, które dopuszczały się bezprawnych działań w tamtym okresie” – oświadczył prezes Karol Nawrocki podczas konferencji prasowej, która odbyła się 20 września ub.r. w Centrum Edukacyjnym Przystanek Historia w Warszawie.
Rzekome 150 wniosków o uchylenie immunitetów
Kolejne wypowiedzi Karola Nawrockiego zdawały się sugerować, że w ściganiu sprawców łamania praworządności wśród prokuratorów i sędziów w czasach PRL nastąpił wreszcie długo oczekiwany przełom. Oto bowiem 9 października ub.r. prezes IPN w rozmowie z Polskim Radiem 24 oznajmił, że „Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu wystąpiła z blisko 150 wnioskami o uchylenie immunitetu dla sędziów i prokuratorów orzekających w czasie stanu wojennego i w latach 80.”
Jeżeli w pierwszej chwili można było pomyśleć, że Karol Nawrocki się przejęzyczył, to jego wypowiedź z 16 grudnia 2021 r. rozwiewała wszelkie wątpliwości. „Od lipca, gdy zostałem prezesem Instytutu (Pamięci Narodowej – przyp wł.), pojawiło się 150 wniosków o uchylenie immunitetów sędziów oraz prokuratorów z lat 80. – mówił w Polsat News prezes IPN. Informację tę powtórzył następnego dnia na antenie „Jedynki” Polskiego Radia oznajmiając, że prokuratura IPN przygotowała 150 (słownie sto pięćdziesiąt) wniosków o uchylenie immunitetów prokuratorom i sędziom, którzy byli czynni w latach 80., w tym w okresie stanu wojennego.
Niespodziewany rozmach widoczny w działaniach prokuratorów IPN w ciągu zaledwie kilku miesięcy był na tyle zaskakujący, że postanowiliśmy przyjrzeć się dokładniej przedstawionej statystyce i w tym celu zwróciliśmy się do biura prasowego Instytutu Pamięci Narodowej z prośbą o więcej danych.
Tym większe było nasze zaskoczenie, gdy okazało się, że dane podawane publicznie przez nowego prezesa IPN, zapewne na podstawie informacji udostępnionych mu przez dyrektora GKŚZpNP, mają niewiele wspólnego ze stanem faktycznym tworząc wyidealizowany obraz na podobieństwo wsi potiomkinowskich w Rosji za panowania Katarzyny II Wielkiej.
Żenujące wyniki
W rzeczywistości pomiędzy 28 maja a 23 lipca 2021 r., czyli w okresie przejściowym pomiędzy powołaniem przez Sejm Karola Nawrockiego na stanowisko prezesa IPN a złożeniem przez niego ślubowania przed posłami, prokuratorzy IPN skierowali do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego 1 (słownie jeden) wniosek o uchylenie immunitetu, przy czym dotyczył on sprawy związanej z represjami wobec uczestników protestów studenckich z Marca 1968 r. Natomiast między 23 lipca 2021 r. a 5 stycznia br., kiedy to zaczęliśmy gromadzić dokumentację do niniejszego materiału, prokuratorzy IPN wysłali 3 (słownie trzy) wnioski o uchylenie immunitetu osobom, wobec których wszczęto postępowania karne w związku z naruszeniem prawa w okresie stanu wojennego. Powyższe dane przekazał nam rzecznik prasowy IPN Rafał Leśkiewicz.
Jeszcze gorzej efektywność postępowań karnych prowadzonych wobec łamiących praworządność prokuratorów i sędziów doby stanu wojennego wygląda w świetle informacji, które w odpowiedzi na nasze pytania przedstawił rzecznik prasowy GKŚZpNP prokurator Robert Janicki.
Okazuje się bowiem, że od rozpoczęcia działalności przez Izbę Dyscyplinarną, powołaną w wyniku uchwalenia ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym, prokuratorzy IPN skierowali łącznie zaledwie 19 (słownie dziewiętnaście) wniosków o uchylenie immunitetów sędziom i prokuratorom, którzy w okresie stanu wojennego mogli dopuścić się bezprawia sądowego. Z tej liczby 15 (słownie) piętnaście wniosków napłynęło ze Szczecina, 3 (słownie trzy) z Katowic i 1 (słownie) jeden z Krakowa; ten ostatni wniosek dotyczy oficera rezerwy WSW Józefa Iwulskiego, prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego w latach 2016-2021. Ponadto jeden wniosek o uchylenie immunitetu sędziemu został skierowany do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (OKŚZpNP) we Wrocławiu, jednakże nie dotyczył on czynu popełnionego w okresie obowiązywania w Polsce stanu wojennego. Prokurator Janicki nie podał wprawdzie żadnych szczegółów tego postępowania, lecz na sto procent jest ono tożsame ze śledztwem w sprawie represji wobec uczestników protestów studenckich z Marca 1968 r., o którym wspominał rzecznik IPN Rafał Leśkiewicz.
Lukrowanie
Skąd zatem taki rozziew pomiędzy słowami prezesa IPN o 150 wnioskach o uchylenie immunitetu łamiącym praworządność prokuratorom i sędziom z okresu PRL a rzeczywistością, która raczej nie przynosi chluby dyrektorowi Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu? A nade wszystko, ile immunitetów prokuratorskich i sędziowskich uchylono dotychczas na wniosek prowadzących śledztwa w sprawie łamania praworządności w okresie komunizmu?
„Do chwili obecnej pięć z tych wniosków zostało uwzględnionych prawomocnie, co otwiera prokuratorom drogę do przedstawienia sędziom i prokuratorom, których owe wnioski dotyczyły, zarzutów popełnienia przestępstw polegających na bezprawnych pozbawieniach wolności osób, które w jakiejkolwiek formie protestowały przeciwko bezprawnemu wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego i broniły demokratycznych praw obywateli” – odpowiada prokurator Janicki zaznaczając, że dotąd nie wniesiono do sądu ani jednego aktu oskarżenia przeciwko osobie, której Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uchyliła immunitet.
W ocenie rzecznika GKŚZpNP istnieje jednak okoliczność usprawiedliwiająca nieskuteczność ścigania prokuratorów i sędziów, którzy dopuszczali się łamania prawa w Polsce Ludowej. Tą okolicznością był – jak wynika z jego słów – brak w wymiarze sprawiedliwości odpowiedniej instytucji, w której składzie znaleźliby się sędziowie niewahający się uchylić immunitet sprawcom naruszeń praworządności; tą instytucją okazała się dopiero budząca głośne kontrowersje Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, która paradoksalnie sama znalazła się w centrum sporu o praworządność w Polsce pomiędzy rządem a opozycją, a Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) podważył legalność jej działania w głośnym wyroku z 15 lipca 2021 r. „Przed utworzeniem Izby Dyscyplinarnej Sądy Najwyższego żaden z kilkudziesięciu wniosków prokuratorów OKŚZpNP o uchylenie immunitetów sędziów i prokuratorów nie został uwzględniony, co skutkowało koniecznością umorzenia śledztw w tej kategorii spraw” – poinformował prokurator Robert Janicki.
Asekurantyzm prokuratora
Zapomniał jednak dodać, że przeszkodą w skutecznym ściganiu prokuratorów i sędziów, którzy represjonowali przedstawicieli opozycji antykomunistycznej, bywa też postawa prowadzących śledztwo. Dość nietypowa sytuacja zdarzyła się w Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie, kiedy jej naczelnik prokurator Marcin Gołębiewicz – jak relacjonuje jeden z prokuratorów, który prosił o zachowanie anonimowości – miał uchylić się od realizacji wniosku o pomoc prawną nadesłanego przez prokuratora IPN ze Szczecina. Wniosek ten wymagał przedstawienia zarzutu sędziemu z okresu stanu wojennego, któremu Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uchyliła immunitet. Jednak naczelnik Gołębiewicz – według cytowanego źródła – dopatrzył się istnienia przeszkód formalnych uniemożliwiających realizację wniosku o pomoc prawną w związku ze wspomnianym orzeczeniem TSUE w sprawie statusu i funkcjonowania Sądu Najwyższego w Polsce.
Rzecznik GKŚZpNP potwierdził, że w piśmie naczelnika Gołębiewicza do jego odpowiednika w Szczecinie „wskazano na orzeczenie TSUE z dnia 15 lipca 2021 roku”, jednak ocenił, że „przywołanie tegoż wyroku było bezprzedmiotowe i pozamerytoryczne”.
Pomimo tego Robert Janicki broni naczelnika OKŚZpNP w Warszawie – Prokurator nie odmówił wykonania pomocy prawnej, a jedynie pisemnie przedstawił naczelnikowi OKŚZpNP w Szczecinie stanowisko, iż z uwagi na stopień skomplikowania sprawy, obszerność materiału dowodowego i szeroki zakres zagadnień objętych wnioskiem o pomoc prawną celowym jest wykonanie tych czynności przez jej referenta – zapewnia. Odpowiedzialność za fiasko pomocy prawnej spada – jak wynika z wyjaśnień rzecznika GKŚZpNP – na prokuratora ze Szczecina, który o nią wystąpił. „Wniosek o pomoc prawną został (…) przesłany do OKŚZpNP w Warszawie bez akt głównych śledztwa, zatem prokurator wykonujący czynności w ramach pomocy prawnej nie miałby możliwości podania ustnie podstaw zarzutu podejrzanemu w przypadku złożenia przezeń takiego żądania, jak też zadania dodatkowych pytań w sytuacji składania przez podejrzanego wyjaśnień” – tłumaczy prokurator Janicki. Argumentuje też, że „zgodnie z unormowaniem przyjętym w art. 313 § 3 kpk podejrzany może żądać podania mu ustnie podstaw zarzutu, stąd w przypadku wykonania czynności przez prokuratora nie dysponującego znajomością akt sprawy realizacja uprawnienia podejrzanego w tym zakresie nie byłaby możliwa”.
Brak konsekwencji dyscyplinarnych
Według wieloletniego prokuratora wojskowego, którego poprosiliśmy o komentarz, wyjaśnienia rzecznika GKŚZpNP to zwyczajny unik – Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w dziejach prokuratury razem z wnioskiem o pomoc prawną przesyłało się komplet akt sprawy. To nadinterpretacja przepisów kodeksu postępowania karnego, która wprowadza w błąd czytelników niezorientowanych w pragmatyce postępowania karnego. Przepis mówi, że podejrzany może zażądać uzasadnienia ustnego, ale w tej sytuacji nagminnie korzysta się z prawa do żądania uzasadnienia w formie pisemnej, o które można wystąpić w ciągu 7 dni od postawienia zarzutu – wyjaśnia nasz rozmówca z prokuratury podkreślając, że odpowiedzialność za pomoc prawną ponosi prokurator prowadzący śledztwo, a powierzenie objętych nią czynności innej jednostce prokuratury podyktowane jest zasadą ekonomiki procesowej: zamiast jechać do Warszawy czy wzywać podejrzanego np. do Szczecina, zleca się niektóre czynności do wykonania miejscowej prokuraturze w ramach czynności prawnej.
Prokurator, którego poprosiliśmy o ocenę postępowania naczelnika Marcina Gołębiewicza, uważa, że dyrektor GKŚZpNP Andrzej Pozorski powinien rozważyć wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec swego podwładnego za obstrukcyjne działania, które miały wpływ na tok postępowania karnego.
Rzecznik GKŚZpNP przekonuje jednak, że odmowa pomocy prawnej ze strony naczelnika Gołębiewicza z Warszawy nie wstrzymała biegu śledztwa, które toczy się w Szczecinie. „Obecnie są wykonywane czynności w trybie art. 313 kpk, których dotyczył wniosek o pomoc prawną” – oświadczył prokurator Janicki.
Pozorowanie energicznego ścigania
Osoby śledzące sprawę od wewnątrz w IPN uważają, że winnym kompromitacji, jaką – ich zdaniem – dla GKŚZpNP są mizerne rezultaty śledztw przeciwko prokuratorom i sędziom odpowiedzialnym za represje polityczne w okresie komunizmu, jest jej dyrektor Andrzej Pozorski, który od 5 lat na każdej naradzie kierownictwa komisji podkreśla konieczność ścigania winnych zbrodni komunistycznych popełnionych w prokuraturze i sądownictwie, ale do tej pory nie wydał żadnych zaleceń i wytycznych na piśmie, przez co nie rozpoczęto akcji ogólnopolskiej. Styl jego działania dobrze obrazuje sytuacja, jaka miała miejsce po konferencji z udziałem prezesa IPN, na której Karol Nawrocki i Andrzej Pozorski wspólnie zadeklarowali konieczność ścigania prokuratorów i sędziów uczestniczących w represjach politycznych podczas stanu wojennego. Po konferencji dyrektor Pozorski rozesłał wszystkim dyrektorom OKŚZpNP wydruki ze strony 13grudnia81.pl, które w jego zamyśle miały zmobilizować prokuratorów do działania. Rozesłanie naczelnikom pisma z wydrukami z Internetu bez uprzedniej analizy materiałów archiwalnych z akt postępowań karnych znajdujących się w zasobach archiwum IPN zostało odebrane przez podwładnych jako nieprofesjonalne. Co więcej, krótko po wspomnianej konferencji z prezesem IPN dyrektor GKŚZpNP miał w gronie prokuratorów powiedzieć, że nie należy się spieszyć z kierowaniem do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wniosków o uchylenie immunitetu prokuratorom i sędziom dopuszczającym się łamania prawa w czasach komunizmu.
„Skierowanie w marcu 2019 r. dwóch pierwszych wniosków o uchylenie immunitetu podprokuratorowi Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Koszalinie i sędziemu Sądu Pomorskiego Okregu Wojskowego w Bydgoszczy w związku z podejrzeniem popełnienia przez nich zbrodni komunistycznych i zbrodni przeciwko ludzkości w okresie stanu wojennego było poprzedzone dyskusją z dyrektorem Andrzejem Pozorskim, która zaczęła się co najmniej w 2018 r. i trwa nadal, chociaż mamy już 2022 r.” – mówi jeden z prokuratorów IPN specjalizujących się w śledztwach dotyczących łamania praworządności w komunistycznej prokuraturze i sądownictwie. Nie ma on wątpliwości, że gdyby nie zaniechania ze strony dyrektora Pozorskiego, które spowolniły proces rozliczenia zbrodni sądowych okresu stanu wojennego, zwłaszcza niezobowiązanie w 2019 r. OKŚZpNP do energicznego zajęcia się tą problematyką, do dzisiaj można byłoby skierować ok. 100 (słownie stu) wniosków o uchylenie immunitetu komunistycznym prokuratorom i sędziom przygotowując się do wystąpienia z następnymi. Każda zwłoka w tym przypadku powoduje, że sędziów i prokuratorów, których można byłoby pociągnąć do odpowiedzialności karnej jest coraz mniej, gdyż ze względu na podeszły wiek kolejni przedstawiciele tej grupy wymierają w sposób naturalny.
Nagłe ożywienie z powodu prasy
W ostatnich tygodniach – jak donoszą nasze źródła obserwujące rozwój sytuacji wewnątrz IPN – prokurator Andrzej Pozorski, prawdopodobnie pod wpływem pytań, jakie otrzymał od dziennikarzy, żywo zainteresował się problemem śledztw, które wymagają wystąpienia o uchylenie immunitetów prokuratorom i sędziom podejrzewanym o zbrodnię komunistyczną. Zaczął więc objeżdżać komisje oddziałowe w różnych częściach Polski znów namawiając swych podwładnych do wzmożenia wysiłków w celu postawienia przed sądem odpowiedzialnych za stosowanie represji przez prokuraturę i sądy komunistyczne. Odwiedził już dwa miasta, w każdym zabawił po kilka dni. Ogłosił też, że pod koniec kwietnia w ośrodku nad Bałtykiem odbędzie się specjalne szkolenie dla prokuratorów. Postanowił również odwołać ze stanowiska naczelnika ze stołecznej OKŚZpNP Marcina Gołębiewicza, który ponoć ma zostać przeniesiony do innej jednostki organizacyjnej. Wśród prokuratorów te działania są oceniane jako pozorne ruchy, które mają wywołać wrażenie na niedoświadczonym w takich grach gabinetowych prezesie IPN Karolu Nawrockim.
Węzeł gordyjski przeciąć może tylko minister
Klucz do rozwiązania problemu opieszałości w ściganiu żyjących sprawców zbrodni komunistycznych popełnionych przez przedstawicieli prokuratury i sądownictwa ma jednak minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, którego zastępcą jest dyrektor GKŚZpNP. To on 25 maja 2016 r. powołał na to stanowisko Andrzeja Pozorskiego, który najpewniej wpadł mu w oko jeszcze, gdy piastował urząd ministra sprawiedliwości w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. O Pozorskim bowiem zrobiło się głośno we wrześniu 2006 r., kiedy na jego wniosek policja zatrzymała, a sąd aresztował wieloletniego oficera UB i SB gen. bryg. Jarosława Wernikowskiego za to, że 12 grudnia 1981 r., dzień przed wprowadzeniem stanu wojennego, jako komendant wojewódzki MO w Szczecinie podpisał bezprawną decyzję o internowaniu działaczy opozycji demokratycznej. Był to pierwszy przypadek postawienia zarzutów funkcjonariuszowi państwa komunistycznego za łamanie prawa w związku z internowaniami osób, których działalność z powodu ogłoszenia stanu wojennego została uznana przez ówczesne organy bezpieczeństwa za zagrożenie dla porządku politycznego obowiązującego w PRL. Powierzenie 10 lat później Andrzejowi Pozorskiemu zwierzchnictwa nad wszystkim prokuratorami IPN w kraju było związane z planowanymi przez rząd Zjednoczonej Prawicy zmianami w Instytucie i wyznaczeniem GKŚZpNP priorytetów wynikających z „nowej polityki historycznej” państwa. Jednym z zapowiadanych filarów tej polityki miało być bezwzględne ściganie osób odpowiedzialnych za łamanie prawa i zbrodnie komunistyczne okresu stanu wojennego. Jednak – jak to niestety często u nas bywa – skończyło się na szumnych deklaracjach, gdyż – cytując słowa reżysera filmów propagandowych z filmu „Miś” Stanisława Barei – jest prawda czasu i jest prawda ekranu.
Post scriptum
Przygotowując niniejszy artykuł w styczniu br., aby uzyskać dokładne dane i uniknąć nieścisłości, aż dwukrotnie prosiliśmy IPN o podanie liczby wniosków o uchylenie immunitetów komunistycznym prokuratorom i sędziom, które zostały skierowane do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Ostatnia odpowiedź od rzecznika GKŚZpNP nadeszła 3 lutego br. i zawierała informację o wysłaniu do Sądu Najwyższego 19 (słownie dziewiętnastu) wniosków o uchylenie immunitetów. W międzyczasie, już po tym jak prokurator Andrzej Pozorski rozpoczął wspomniany objazd po OKŚZpNP, by pokazowo mobilizować podwładnych do nieubłaganego ścigania komunistycznych prokuratorów i sędziów odpowiedzialnych za łamanie praworządności, nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w Sądzie Najwyższym o wpłynięciu z IPN nowych wniosków o uchylenie immunitetów. Z powodu urlopu rzecznika GKŚZpNP musieliśmy zasięgnąć informacji bezpośrednio w jednostkach terenowych prokuratury IPN, których sieć liczy 11 oddziałów i 7 delegatur. Pewien postęp odnotowany został jedynie w Łodzi, skąd – jak poinformowała nas Kornelia Zaborska z tamtejszego oddziału IPN – do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego skierowanych zostało 8 (słownie osiem) wniosków o uchylenie immunitetów wobec byłych sędziów Sądu Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy orzekających w okresie stanu wojennego. Do tej pory jednak prokuratorzy OKŚZpNP w Łodzi nie skierowali do sądu żadnego aktu oskarżenia przeciwko prokuratorom i sędziom, którzy pełnili służbę w okresie stanu wojennego. Powyższe dane potwierdziła prokurator Dorota Cebrat, naczelnik Wydziału Nadzoru nad Śledztwami GKŚZpNP informując, że dotyczą one nie tylko prokuratorów i sędziów z okresu stanu wojennego, ale całego okresu rządów komunistycznych w Polsce.
Oznacza to, że w roku, w którym będziemy obchodzić 33. rocznicę zaprzysiężenia przez Sejm pierwszego rządu z niekomunistycznym premierem, bilans ścigania odpowiedzialnych za łamanie praworządności w prokuraturze i sądownictwie w okresie komunizmu w skali kraju obejmuje łącznie zaledwie 27 (słownie dwadzieścia siedem) wniosków o uchylenie immunitetów i zero oskarżeń przed sądem.
Cóż, przy tym tempie działania GKŚZpNP sprawcy komunistycznych zbrodni prokuratorskich i sądowych mogą nadal spać błogo. Wygląda bowiem na to, że umrą w poczuciu absolutnej bezkarności, zanim włos zdąży im spaść z głowy.

Autor: Jarosław Jakimczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *